Berlin calling.
Co to była za wyprawa! Berlin piękny, dziki, brudny, przepyszny,
a przede wszystkim międzynarodowy. Nie da się zobaczyć tego miasta
w jeden dzień, o nie. My wybraliśmy się na wchód, do modnej i słynącej
ze skupiska emigrantów dzielnicy Kreuzberg.
Miasto warowało po ostrym festynie, śmieci dosłownie fruwały w powietrzu,
a kawałki zbitego butelkowego szkła błyszczały we wciąż śpiącym majowym słońcu.
Ale to nic, my dzieci wolności wraz z naszymi dziećmi błądziliśmy zaspanymi budynkami
w pewnej okrasie dziwacznych grafitti.
Największą atrakcją, oprócz drewnianych i jednocześnie
szalonych placów zabaw dla dzieci, okazała się być Markthalle Neun - hala targowa
z 1891roku, a jednocześnie wielki Food Court,
gdzie lokalni producenci żywności częstują niezwykłymi smakołykami.
Napić się tu i najeść można do woli, a nawet zrobić
sobie pamiątkowe zdjęcie w budce przy przy “wagonie”.
To dopiero niespodzianka. Bo wagon jest kasą do toalety, gdzie Pan Klozetowy
zakochany w niemieckim disco-polo
zabawia okoliczną publiczność. Jeremi i Mercedes podchwycili nutę i dosłownie
popłynęli z nurtem szaleństwa. W odlotowych ciuchach
od Kidsmuse, Kółko i Krzyżyk, Nosweet i leginsach Icon Store oraz w butkach Mrugała idealnie wpisali się w nieokiełzany styl bycia Kreuzbergu.
Nasze Dzieci Indygo z Poznania zostały tym razem modowymi pogromcami
Markthalle Neun.
A to był dopiero początek ich znajomości z Belinem!
Antonina & Jeremi w ubrankach od Kółko i Krzyrzyk,
Świetne ! ! !
OdpowiedzUsuń