Poranek w Berlinie zaczął się od rozpakowywania prezentów urodzinowych. Jednym z nich były ukochane przez mamę tatuaże Mini Rodini,zrobiliśmy je z samego rana i już do końca podróży wzbudzały zachwyt Jeremiego.
Jeremi z wielkim zaciekawieniem odkrywał nowe przedmioty,wielką frajdą okazały się wszystkie szafki i szuflady .
Więcej zdjęć z mieszkania ,które było mega urokliwe już wkrótce.
zachecacie do tego Berlina.. i mamijablog też :) Nigdy mnie nie ciągneło tam.. ale przez Was.. chyba to sie zmienia ;) a zachwyt nad tatuazami wpełni rozumiem :D
OdpowiedzUsuńZachwycacie, swoimi zdjęciami i kusinie wyprawa do Berlina, a tatuaże są super, sądze, ze spodobaly by sie mojej Tatiance :)
OdpowiedzUsuń